poniedziałek, 27 maja 2013

Sesja MOCAK

Jak już kiedyś wspominałam braliśmy udział w sesji zdjęciowej dla http://meryselery.blogspot.com, która odbyła się w MOCAK-u w Krakowie. Dziś przedstawiam efekty :)







Ten biały bodziak został kupiony specjalnie na tę okazję i tylko ten jeden raz był biały. Aktualnie w miejscu gigantycznej plamy po soku są nadrukowane czarne pieski :-)


niedziela, 26 maja 2013

16 miesięcy Adasiowania

Od ostatniej miesięcznicy Bobionion poczynił wielkie postępy w rozwoju. A więc niech będzie szybko, 16-sto miesięczne dziecko w pigułce:
- chodzi zupełnie pewnie, praktycznie nie wywraca się na równej powierzchni, dobrze radzi sobie również "pod górkę", "z górki" czasami jeszcze potrzebna mamina ręka lub poręcz;

- po schodach wchodzi jak mistrz świata wchodzenia po schodach - trzyma się ściany czy co tam jest pod ręką i idzie. Zazwyczaj prawą nogą pierwszą, potem lewa. Chociaż jak stanie bokiem do schodów (i takie pomysły się pojawiają) to lewą nogą idzie. Ze schodzeniem nieco gorzej, ale powoli też daje radę. A jak się zmęczy to i na czworakach się da;

- je absolutnie wszystko co mu wpadnie w rękę, bardzo lubi fasolę jasia i szparagową, przegryza to kiszonym ogórkiem i popija wodą niegazowaną. Generalnie pogryzie wszystko swoimi ośmioma zębami i prawie wszystko przełknie co mu matula da. Bezproblemowy Bobas!

- dmucha w chusteczkę! Nosem! Ostatnio był chory, na szczęście bez gorączki, miał okropny katar. Podejrzał Małża jak dmucha nos, porwał czystą chusteczkę, przyłożył do noska i dmuchał. Nic nie wydmuchał, ale jak mu się przytrzyma chusteczkę i podpowie co i jak - to dmucha. Katar wydmuchany. Nie odciągamy już płaczogenną gruszką! 

- biega, non stop biega. Nosi rzeczy z miejsca na miejsce, potem odnosi tam skąd wziął. Jest bardzo porządny, książeczki odkłada na półkę, zabawki którymi już nie chce się bawić wkłada do pudełka, a kubek zawsze kładzie na podkładce. Nic tylko go kochać;

- kąpiel zaczęła być zabawą, ponieważ Bobionion przelewa wodę kubeczkami w nieskończoność. Ostatnimi czasy było to pożądane (grzeczne siedzenie długo w wannie) ze względu na moczenie dupki w ziołach, celem pozbycia się kataru i kaszlu. Podziałało!

- udało mu się raz podskoczyć. Tak bardzo się stara podskakiwać; przykuca i prostuje nogi, na końcu staje na palcach. Ten jeden raz gdy oderwał się od podłogi zakończył się donośnym BUM na pupie.

- w mowie jakby regres: w kółko TATA i TATA, ewentualnie ATA (co odczytujemy bądź jako chęć powiedzenie TATA bądź jako ADAM, lub że woła mnie, ostatecznie że coś chce żeby mu dać); zdarza się często OJA (a to ciocia), IŚ (tajemnicze IŚ może oznaczać cokolwiek, najczęściej znaczy DAJ MI TO CO CI POKAZUJE),mamy także piękne BWBW (tłumaczone na nasze jako BRRUM, bo robi tak w czasie zabawy samochodzikami), cudowne AU (czyli HAU, czyli że pies). Niestety MAMA zaginęło w akcji i pojawia się baaardzo, baaaardzo rzadko. Pociesza mnie fakt, że Małż kiedy dziecięciem był wypowiedział pierwsze słowa jak miał ponad 1,5 roku i było to pełne zdanie baba bułę daj. Wszystko przed nami.

- naśladowanie. Adaś pięknie naśladuje wszystko: puka do każdych drzwi (także tych za którymi jest gaśnica) zwijając dłoń w piąstkę, wyjmuje keczup z lodówki i "maluje" nim sobie po talerzu, pokazuje paluszkiem że trzeba przy wejściu do klatki wpisać kod, robi "myju-myju" zarówno na sucho jak i w wannie (dłońmi po brzuszku, po głowie, po nogach, po rękach...), wujek-dowcipniś nauczył go także robić "prrrr" dmuchając w czyjś brzuch. Strasznie go  to bawi, więc czasami skrada się do ofiary, podnosi jej koszulkę i... prrrrrrrrrr. Naśladuje też miny - wystawia język, marszczy nos, zamyka oczy. Przykłada dłoń do twarzy kiedy mu się tak pokaże (muszę zrobić zdjęcie, bo Adaś robiący facepalm to mistrzostwo świata). "Halo" to stara sztuczka, ale teraz działa już tylko, kiedy ma w ręce telefon - przykłada do ucha a potem przykłada mi :-)

- spanie: Adaś przeprowadził się do dorosłej piżamki, śpi bez śpiworka, a co najgorsze, zdarza mu się zasnąć beze mnie! Czemu, ach czemu on tak szybko rośnie! :(

- zachowania społeczne: wszystkim się dzieli, roznosi bo obecnych osobach z uśmiechem na ustach. Jeśli się mu powie: "zanieś to tacie" to bez pudła idzie zanieść tacie. Cioci to cioci. Babci to babci. Uwielbia nosić rzeczy od jednej osoby do drugiej, nie przestaje się uśmiechać. 

Uff, to chyba wszystko. W najbliższym czasie czeka nas pierwsze obcinanie włosów, bo zaczynają mu już wchodzi do oczu! Pani na basenie powiedziała, że niedługo będzie musiał nosić czepek ;)

To jeszcze w gratisie nasz Mały Człowiek już całkiem duży:



piątek, 24 maja 2013

Nowe Dzieci

U mnie w rodzinie po narodzinach Adasia nastąpił prawdziwy babyboom: przez 14 lat nie było bobasa, w tym momencie poza Adaniem są dwa: Karolinka i Borys. 
Ku pamięci notuję, że Karolinka urodziła się na początku kwietnia, a Borys w połowie maja, oboje w tym roku. Ich mamy mają tak samo na imię, więc będę posługiwała się imionami dzieci.
Karolinkowa mama zdarzyła się mocno z rzeczywistością. Kończy w tym roku 30 lat i zawsze ma wszystko zaplanowane: dzidziuś miał być z kwietnia - jest. Miał być dziewczynką - jest. Planuje również siedzieć rok na macierzyńskim i od razu po nim załatwić sobie drugiego brzdąca. Planów mieli dużo też innych, ale nie wyszły, bo okazało się, że nie wszystko można samemu zrobić i czasem przydaje się pomoc rodziców.
Borysowa mama ma trudne zadanie, bo jej "chłopak" a mój wujek:
- ma prawie 50 lat;
- ma już jedno dziecko, również "nieślubne" (co oczywiście nie przeszkadza w traktowaniu jej jak pełnoprawnego członka rodziny);
- dała dziecku "ruskie imię" jak to określił jej przyszły teść, nastawiony bardzo antyrosyjsko i generalnie obraził się (a raczej obraziłby się, gdyby nie to, że to prawdopodobnie ostatni młody przedłużający moje wygasające rodowe nazwisko - na chwilę obecną jest w  Polsce 8 osób i wszystkie w Krakowie);
- w drugiej dobie bycia w domu z dzieckiem wujek zostawił ją samą z małym na całe popołudnie i pół nocy bo poszedł na mecz z kolegami;
- jest z Warszawy i tam jest cała pomoc którą mogłaby dostać od rodziny;

Zauważyłam też pewną dziwną rzecz: kiedy poznałam Karolinkę od razu poczułam ogromną potrzebę udzielania jej mamie Rad od Doświadczonej Mamy. Gryzłam się w język chyba z 10 razy, między innymi kiedy powiedziała, że jej nie odbijają bo po co, albo kiedy karmiła ją butelką na leżąco (w sensie że dziecko leżało na plecach na płasko i dostawało butlę). Albo kiedy z zaskoczeniem odkryłam ile warstw ma na sobie to małe dziecko przebywające w ciepłym mieszkaniu podczas bardzo ciepłego dnia. Wiem jak ja się czułam, kiedy ktoś mi co pięć minut się wtryniał z radami, więc opanowywałam tę chęć i głęboko oddychałam.
Wypytałam się o pieluszki, o mleko, o chusteczki, o podgrzewanie... Ech, tak super jest mieć maluszka w domu!

Małego Borysa widziałam jedynie na zdjęciach, ale czuję coś, że jest superowy jak wszystkie chłopaki :-)

poniedziałek, 6 maja 2013

Adam Huragan

Dziś od rana mały świruje. 

Scena pierwsza.
Obudziłam się o siódmej, zobaczyłam że Dzidź grzecznie się czymś bawi w łóżeczku, więc szybko odwróciłam się na drugi bok i korzystałam z ostatnich chwil spokoju.
Następną rzeczą, którą pamiętam był krzyk "BOŻE CO ON MA NA TWARZY!!" wyartykułowany przez moją siostrę. Adaś "grzecznie bawił się" ... Sudocremem. Tak więc syn mój jedyny wysmarował nim całą twarz (łącznie z oczami i włosami na głowie), ręce, nogi, piżamę, łóżeczko wraz z kocykiem i poduszką.

Scena druga.
Bobinion jest na nogach od pół godziny, a zdążył już w pasie od drzwi balkonowych do drugiego końca mieszkania na podłodze rozłożyć: łyżkę do ziemniaków, kijki do nordic walkingu (jeden w łazience, drugi przy drzwiach), łyżkę do butów (pod kanapą), dwa przeciery pomidorowe (jeden w kuchni, drugi w sypialni), dwa buty nie od pary, klawiaturę od komputera, myszkę i trzy nieużyte jeszcze pampersy. A, i swoją małą łyżeczkę, która jeszcze wczoraj była w niedostępnej dla niego szufladzie.
Ta-dam! Dzień dobry!

środa, 1 maja 2013

Słowo na maj

Każde dziecko przynosi ze sobą wiadomość, że Bóg  się jeszcze nie zniechęcił.