Przed wyjazdem obawiałam się trzech rzeczy:
1. Jak Adaś przeżyje tyle godzin w aucie? Nasz dotychczasowy najdłużyszy dystans to 120 km, a teraz miało być 650...
2. Jak my go upilnujemy na plaży pełnej ludzi, w największej piaskownicy i tuż przy największym basenie jaki on w życiu widział?
3. Co będziemy robić jak będzie padać, a okaże się, że mieszkamy na mega zadupiu?
Może to wina czasu, w którym tam byliśmy, może to wina miejsca, ale było super! Adaś zniósł bardzo dzielnie 9 godzin jazdy samochodem. Zatrzymaliśmy się po drodze na prostowanie nóg, ale Adaś mógłby nie wysiadać, tak mu się podobało w aucie (to pewnie dlatego, że jechaliśmy autem Dziadka). A najbardziej podobało mu się spanie, ponieważ większą część drogi przekimał w swoim fotelu.
Na plaży - puchy. Cała dla nas. Nie za szeroka, nie za wąska. Zejście do wody płytkie, tylko w jeden dzień były duże fale. Adaś wspaniale się zachowywał - nie leciał na oślep do wody, tylko podchodził i czekał, aż fala zaleje mu stópki. Nie sypał piachem dookoła ani go nie jadł, tylko kopał dołki, doły i wielkie dziury z Ciocią i Wujkiem. Grzecznie siedział w cieniu parasola, kiedy go tam posadziłam.
Adaś pierwszy raz na plaży. Dzień pierwszy, późne popołudnie. |
Adaś zasuwa do naszej bazy, zostawiając za sobą słodziutkie ślady stóp. |
Zimne dni trafiły nam się dwa. W pierwszy z nich pojechaliśmy zwiedzać Gdańsk, w drugi do Gdyni odwiedzić Akwarium. W Gdańsku żadnych specjalnych atrakcji dziecięcych nie znaleźliśmy (ale też nie szukaliśmy), natomiast Akwarium w Gdyni było zaplanowane pod Adasia. Jak mu się podobało! Jak się skupiał na kolorowych rybkach, pokazywał palcem węgorze, delikatnie pukał w szybkę do rozgwiazd... Cudownie. Akwarium jest dzieciodostępne, na każdym piętrze stoją wózki do transportu zmęczonych czy niechodzących jeszcze maluchów a na parterze jest łazienka z przewijakiem. Bardzo polecam.
Najbardziej polubił się z węgorzami elektrycznymi. Mina to efekt prośby: Adaś, uśmiechnij się do mamy! |
Zazwyczaj rano szliśmy na plażę, a popołudniu Adaś z tatą i Wujkiem jeździli na wycieczki rowerowe dookoła wyspy. W tym czasie kobiety oddawały się prawdziwemu relaksowi.
Adasiu, uśmiechnij się! Na rowerowej wycieczce po rezerwacie ptaków. |
Mogę spokojnie powiedzieć, że było super! Adaś sprawował się świetnie, zaliczyliśmy wszystkie zaplanowane (i dodatkowe) punkty programu. Opaliliśmy się troszkę, codziennie dużo spacerowaliśmy (około 500 metrów na plażę w jedną stronę, po asfalcie i po piachu, dodatkowe wieczorne spacery... wszystko bez wózka!), odpoczęliśmy. Było nas dużo, bo aż pięcioro do opieki na Bobasem, więc też nie musieliśmy z Małżem stale za nim gonić. Adaś pomagał zbierać muszelki i bursztyny, nie bał się morza i nie odchodził od nas za daleko. Pewnie za rok lub dwa znów się tam wybierzemy!
Fajnie Was znów widzieć, marzę o takich wakacjach! Ostatnie zdjęcie mega. :) W ogóle bardzo fotogeniczny chłopczyk.
OdpowiedzUsuń