piątek, 13 września 2013

Nad polskie morze i z powrotem. Z dzieckiem.

W zeszłym roku, kiedy Adaś miał 6 miesięcy, pojechaliśmy na wakacje w góry. W tym roku obraliśmy kurs na północ kraju, konkretnie do Gdańska, na wyspę Sobieszewską.
Przed wyjazdem obawiałam się trzech rzeczy:
1. Jak Adaś przeżyje tyle godzin w aucie? Nasz dotychczasowy najdłużyszy dystans to 120 km, a teraz miało być 650...
2. Jak my go upilnujemy na plaży pełnej ludzi, w największej piaskownicy i tuż przy największym basenie jaki on w życiu widział?
3. Co będziemy robić jak będzie padać, a okaże się, że mieszkamy na mega zadupiu?

Może to wina czasu, w którym tam byliśmy, może to wina miejsca, ale było super! Adaś zniósł bardzo dzielnie 9 godzin jazdy samochodem. Zatrzymaliśmy się po drodze na prostowanie nóg, ale Adaś mógłby nie wysiadać, tak mu się podobało w aucie (to pewnie dlatego, że jechaliśmy autem Dziadka). A najbardziej podobało mu się spanie, ponieważ większą część drogi przekimał w swoim fotelu.
Na plaży - puchy. Cała dla nas. Nie za szeroka, nie za wąska. Zejście do wody płytkie, tylko w jeden dzień były duże fale. Adaś wspaniale się zachowywał - nie leciał na oślep do wody, tylko podchodził i czekał, aż fala zaleje mu stópki. Nie sypał piachem dookoła ani go nie jadł, tylko kopał dołki, doły i wielkie dziury z Ciocią i Wujkiem. Grzecznie siedział w cieniu parasola, kiedy go tam posadziłam.
Adaś pierwszy raz na plaży. Dzień pierwszy, późne popołudnie.


Adaś zasuwa do naszej bazy, zostawiając za sobą słodziutkie ślady stóp.


Zimne dni trafiły nam się dwa. W pierwszy z nich pojechaliśmy zwiedzać Gdańsk, w drugi do Gdyni odwiedzić Akwarium. W Gdańsku żadnych specjalnych atrakcji dziecięcych nie znaleźliśmy (ale też nie szukaliśmy), natomiast Akwarium w Gdyni było zaplanowane pod Adasia. Jak mu się podobało! Jak się skupiał na kolorowych rybkach, pokazywał palcem węgorze, delikatnie pukał w szybkę do rozgwiazd... Cudownie. Akwarium jest dzieciodostępne, na każdym piętrze stoją wózki do transportu zmęczonych czy niechodzących jeszcze maluchów a na parterze jest łazienka z przewijakiem. Bardzo polecam.
Najbardziej polubił się z węgorzami elektrycznymi. Mina to efekt prośby: Adaś, uśmiechnij się do mamy!
Innego dnia pojechaliśmy do Helu zobaczyć fokarium. Podobno kiedyś tam byłam z moimi rodzicami, ale nic a nic nie pamiętałam. Fokarium jest dość małe, ale ładne. Akurat trafiliśmy na karmienie fok. Przyszliśmy pół godziny wcześniej i dobrze, bo zajęliśmy sobie miejsce przy barierce. W ostatnim momencie, na schodach. Dookoła basenu rządziły starsze panie, a dzieci, które chciały coś zobaczyć musiały liczyć na ramiona rodziców. Adasiowi się dość podobało, najbardziej jak foki wypływały blisko nas i jak aportowały piłki. Bardzo się cieszył i bił brawo :-)

Zazwyczaj rano szliśmy na plażę, a popołudniu Adaś z tatą i Wujkiem jeździli na wycieczki rowerowe dookoła wyspy. W tym czasie kobiety oddawały się prawdziwemu relaksowi.
Adasiu, uśmiechnij się! Na rowerowej wycieczce po rezerwacie ptaków.

Mogę spokojnie powiedzieć, że było super! Adaś sprawował się świetnie, zaliczyliśmy wszystkie zaplanowane (i dodatkowe) punkty programu. Opaliliśmy się troszkę, codziennie dużo spacerowaliśmy (około 500 metrów na plażę w jedną stronę, po asfalcie i po piachu, dodatkowe wieczorne spacery... wszystko bez wózka!), odpoczęliśmy. Było nas dużo, bo aż pięcioro do opieki na Bobasem, więc też nie musieliśmy z Małżem stale za nim gonić. Adaś pomagał zbierać muszelki i bursztyny, nie bał się morza i nie odchodził od nas za daleko. Pewnie za rok lub dwa znów się tam wybierzemy!



1 komentarz:

  1. Fajnie Was znów widzieć, marzę o takich wakacjach! Ostatnie zdjęcie mega. :) W ogóle bardzo fotogeniczny chłopczyk.

    OdpowiedzUsuń