U mnie w rodzinie po narodzinach Adasia nastąpił prawdziwy babyboom: przez 14 lat nie było bobasa, w tym momencie poza Adaniem są dwa: Karolinka i Borys.
Ku pamięci notuję, że Karolinka urodziła się na początku kwietnia, a Borys w połowie maja, oboje w tym roku. Ich mamy mają tak samo na imię, więc będę posługiwała się imionami dzieci.
Karolinkowa mama zdarzyła się mocno z rzeczywistością. Kończy w tym roku 30 lat i zawsze ma wszystko zaplanowane: dzidziuś miał być z kwietnia - jest. Miał być dziewczynką - jest. Planuje również siedzieć rok na macierzyńskim i od razu po nim załatwić sobie drugiego brzdąca. Planów mieli dużo też innych, ale nie wyszły, bo okazało się, że nie wszystko można samemu zrobić i czasem przydaje się pomoc rodziców.
Borysowa mama ma trudne zadanie, bo jej "chłopak" a mój wujek:
- ma prawie 50 lat;
- ma już jedno dziecko, również "nieślubne" (co oczywiście nie przeszkadza w traktowaniu jej jak pełnoprawnego członka rodziny);
- dała dziecku "ruskie imię" jak to określił jej przyszły teść, nastawiony bardzo antyrosyjsko i generalnie obraził się (a raczej obraziłby się, gdyby nie to, że to prawdopodobnie ostatni młody przedłużający moje wygasające rodowe nazwisko - na chwilę obecną jest w Polsce 8 osób i wszystkie w Krakowie);
- w drugiej dobie bycia w domu z dzieckiem wujek zostawił ją samą z małym na całe popołudnie i pół nocy bo poszedł na mecz z kolegami;
- jest z Warszawy i tam jest cała pomoc którą mogłaby dostać od rodziny;
Zauważyłam też pewną dziwną rzecz: kiedy poznałam Karolinkę od razu poczułam ogromną potrzebę udzielania jej mamie Rad od Doświadczonej Mamy. Gryzłam się w język chyba z 10 razy, między innymi kiedy powiedziała, że jej nie odbijają bo po co, albo kiedy karmiła ją butelką na leżąco (w sensie że dziecko leżało na plecach na płasko i dostawało butlę). Albo kiedy z zaskoczeniem odkryłam ile warstw ma na sobie to małe dziecko przebywające w ciepłym mieszkaniu podczas bardzo ciepłego dnia. Wiem jak ja się czułam, kiedy ktoś mi co pięć minut się wtryniał z radami, więc opanowywałam tę chęć i głęboko oddychałam.
Wypytałam się o pieluszki, o mleko, o chusteczki, o podgrzewanie... Ech, tak super jest mieć maluszka w domu!
Małego Borysa widziałam jedynie na zdjęciach, ale czuję coś, że jest superowy jak wszystkie chłopaki :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz