Wczoraj wieczorem Adaś pierwszy raz w swoim życiu nie zjadł kolacji. Zaciskał usta, wyginał się - nie i koniec! Padł w końcu dopiero po 22, więc myśleliśmy, że pośpi z godzinę i obudzi się głodny. Ale tak się nie stało, z małymi postękiwaniami w nocy, ale dospał do ósmej rano. I dopiero wtedy zjadł kolacyjną kaszkę.
A dziś na basenie pływaliśmy jednak wciąż z bobasami - Adasiowi się to troszkę już nudzi, no ale pani powiedziała, że pierwsze zajęcia po przerwie są ku przypomnieniu co i jak. Zaglądnęliśmy jednak na "starszą stronę" - pani spytała, czy Adaś nie miałby ochoty zjechać na zjeżdżalni do wody! No to poszliśmy spróbować zostawiając bobaski za sobą. Nie mogę powiedzieć, że Dzidź oszalał z radości, ale co chyba ważniejsze - nie płakał i nie bał się. Zjeżdżalnia miała może 1,5 metra na wysokość i jest cała zrobiona z pianki, więc może pływać po wodzie. Mili panowie instruktorzy czuwają nad bezpieczeństwem, trzymają dzieciaki i zjeżdżalnię. Adaś zjeżdżał z połowy wysokości i cały czas go trzymałam. Był bardzo dzielny! Potem wzięłam go pod "wodospad" - natrysk masujący ;) Już miał z nim do czynienia w zeszłym semestrze, więc chętnie skakał przez niego do wody. Na koniec poszliśmy przejść się po pływającej macie. Pierwsze podejście nieudane - Mały na środku maty usiadł i się rozryczał. Za drugim razem było już w porządku, bo toczyła się przed nim piłka i czworakował za nią. Mój bohater! :)
Po basenie poszliśmy na spacer, żeby Adaś się przekimał i odpoczął po wodnych szaleństwach. Spał prawie dwie godziny, a po powrocie do domu zjadł deserek i dalej się pokładał. W efekcie zasnęliśmy sobie przytuleni i spaliśmy jeszcze godzinę.
Dzidź zaczął się przytulać! Przyczłapuje do mnie, wstaje, wyciąga rączki i przytula się. To najsłodsza rzecz na świecie! Jeszcze gdyby przy tym mówił "mama" zamiast "tata", to byłby szał! Skandal z tym tatą jest - zobaczy Małża, to od razu drze się "TATA!". Zobaczy mnie to też krzyczy, ale głównie "khhhhhhh".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz