Obroniłam się i dostałam się na kolejne studia. Małż prowadzi zajęcia. Adaś wyzdrowiał. Wszystko jest na dobrej drodze, jedynie ta pogoda...
Odwracamy głowy w stronę minionych niedawno dni i z rozrzewnieniem oglądam kolorowe jesienne zdjęcia ze spacerów.
Nieodłącznym elementem spacerów jesiennych jest zbieranie kasztanów, czy aka-ów, jak kto woli. Adaś chowa je po kieszeniach i później, znienacka, wyciąga i rozdaje innym dzieciom lub na przykład pani w sklepie.
Taką piękną scenerię oferują poranne, dopołudniowe spacery nad Wisłą. Szuranie w liściach, tarzanie się w liściach, obrzucanie się liśćmi - kolejny obowiązkowy punkt programu!
Wyjątkowy niedzielny spacer z Dziadkami po Lesie Wolskim w towarzystwie powolnego Westa był nadzwyczaj udany. Adaś koniecznie chciał trzymać psa na smyczy, odpinać, przypinać, wołać. Dobrze, że West prowadzi stateczne, powolne życie!
Bardzo się cieszę z sukcesów twych. Pamiętam, że kiedyś było takie powątpiewanie, zbieranie się w sobie. Pomału do celu, super. :) Powodzenia na dalszej uczelnianej drodze.
OdpowiedzUsuńKasztany to jakaś jesienna dziecięca obsesja, zbierają bez ustanku, znoszą do domu kolejne porcje, i kolejne. Żeby tak grzyby chociaż chętnie zbierały te dzieci nasze. Pozdrawiam!