Dzisiaj Adaś skończył roczek! Była impreza, były prezenty, był tort, o który drżałam do momentu kiedy go nie spróbowałam! MNIAM! Oto i on:
|
Tort w pełen gotowości do zjedzenia |
Spodziewałam się tego, że Adaś nie będzie zbytnio zainteresowany dmuchaniem świeczki - ja obstawiałam że zje, Małż, że tylko chwyci. A on nas zaskoczył - no dobra, sięgał w jej stronę, ale ostatecznie porwał jednego biszkopta kiedy my byliśmy zajęci dmuchaniem ;) I oczywiście do paszczy. Wszystko jest nagrane na taśmie! Tort był przepyszny - jak nie lubię tortów ogólnie, to ten mi super podszedł. Był lekki stres, ponieważ Babcia Małża jest rodzinnym guru ciast, a Małż w połowie robienia kremu powiedział, że ta właśnie Babcia robiła mu zawsze taki tort. Poza tym było dużo osób które miały jeść moje cudeńko, a zazwyczaj moja "publiczność" ogranicza się do Małża i kilku znajomych. No i najważniejsze - drugi raz w życiu robiłam jakikolwiek tort. Ale udał się. Truskawkowy. Odpowiedni dla Roczniaka (oczywiście w małych ilościach).
Całą drogę powrotną przypominaliśmy sobie "co właśnie się działo" - akurat jechaliśmy w godzinę narodzin Adasia. Kiedy dowiedzieliśmy się, że to będzie DZIŚ. Kiedy zabierali mnie na cesarkę. Adaś właśnie wyjechał. Małż i cała rodzina właśnie drżeli o moje i Adasiowe życie. O, a teraz ja wyjechałam, naładowana morfiną. Pamiętam tylko nachylające się nade mną twarze, a potem już znów był dzień. I druga operacja, bo zrobił się krwiak. Oglądaliśmy też pierwsze zdjęcia Bobaska z inkubatora - burza czarnych włosów, skóra jakby za duża o rozmiar. Taki był malutki, kilo osiemset. A dziś waga cięższa ;)
|
Już prawie chodzi :-) |
Adasiu, kochamy Cię! Sto lat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz