sobota, 6 kwietnia 2013

Niech żyje bal!

Cóż to była za noc!
Rodzice postanowili poszaleć, w związku z czym już we czwartek oddali Bobasa pod opiekę kochającym Dziadkom, w piątek do południa pilnie spełniali swoje studenckie obowiązki, ale wieczorem... Wieczorem byliśmy na balu! Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak się wybawiliśmy i wytańczyliśmy. Było absolutnie fantastycznie.
Pomijając jeden szczegół - miałam nadzieję, że moje dwie najbliższe koleżanki się pogodzą, po blisko pół roku nieodzywania się do siebie. Poszło o jakąś głupotę i w związku z tym tkwię w takim dziwnym układzie. Na balu siedziałam z Małżem pomiędzy nimi i pochylałam się to w jedną, to w drugą stronę.To na prawdę głupie, zwłaszcza, że od początku trzymałyśmy się razem.
Wróciliśmy do domu o piątej nad ranem i spaliśmy do południa. O 14 przyjechał Adaś i poszliśmy z nim na basen. Wujek Rekin (jeden z instruktorów) powiedział, że niedługo przeniesiemy się na starszą grupę. Raz już nawet pozwolili nam założyć Adasiowi skrzydełka do pływania, ale nie bardzo mu się podobało.

No i zepsuł się nam podręczny aparat :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz