czwartek, 28 czerwca 2012

Druga zwrotka

Może zacznę od tego, że dziś oficjalnie zaczęłam wakacje. Sesja przegrała ze mną 0-4, a może raczej to ja wygrałam z nią. To fajnie, ale szkoda, że skończyło się wychodzenie z domu na uczelnię, i całe dnie mam spędzać z Adasiem. Kocham go, przecież, ale no... czasem wolę być bez niego przez chwilę. No nic, takie życie matki. Może warto teraz budować z nim więź; przecież za chwile będzie już duży i na pewno będę tęsknić do tych "dzisiejszych" czasów, kiedy jest tak bardzo ode mnie zależny. Dziś bardzo dzielnie zjadł kolejną porcję marchewki z ziemniakami z Hipp'a. Chyba na dodatek całkiem mu smakowało, bo nie płakał, nie wyrywał się, a wręcz z zaciekawieniem mlaskał i siorbał.
U naszych roślin nic nowego.
Wczorajsze bułki są do niczego. Twarde jak skała skorupki zniechęcają nawet ikejowe noże, a co dopiero zęby.
Było straszne zamieszanie na uczelni. Zniknął kluczyk do szafki, potem indeksy, potem ludzie z egzaminu... Jaja jak berety.

Stół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz