Artur Andrus - "Myśliwiecka", to mój dzisiejszy nabytek. O tak! Chcę krzyczeć cały czas, zwłaszcza przy "Podrywie na misia".
A u nas tak: kryzys kłótniowo-cichy zażegnany, znów śpimy w jednym łóżku, i nawet ze sobą rozmawiamy. Staram się kontrolować swoje zachowania, i obserwować, czy może Małż ma rację, czy może ja mam rację. I gonię go do obowiązków do których się zobowiązał.
Rozszerzania diety ciąg dalszy. Brakuje mi poradników, bo nie chciałabym czegoś zepsuć i Adasiowi zrobić źle. Ale staram się. Na śniadanie Adaś je mleko, potem znów mleko. Na "obiad" dostał dziś już 7 czy 8 łyżeczek hippowskiej marchewki z ziemniaczkami - to piąty dzień, a skutków ubocznych na razie nie stwierdziłam żadnych. No i do tych marchewek oczywiście butelka jeszcze. W tak zwanym międzyczasie, w związku z upałami, też hippowa, herbatka koperkowa na zimno, a na deser, tak z półtora godziny po obiedzie, pierwszy raz dostał jabłuszka (a nawet nie wiem czyje, chyba gerberowe), zjadł całe dwie łyżeczki, i chyba mu dość smakowało :-) Na pozostałe posiłki szama mleko, ale od przyszłego tygodnia mam zamiar dokładać mu kaszkę do mleka na noc - wprowadzać będziemy gluten. Co się naszukałam kaszki z glutenem, żeby była nie po 7. ale po 5. miesiącu, to moje. No ale znalazłam i czeka już na Małego Adasia.
Dobra, obiecałam mu, 12 minut temu, że za 10 minut pójdę się z nim bawić, więc idę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz