W myśl tego nieszczęsnego hasła cały dzisiejszy dzień spędziłam na nieopiekowaniu się naszym małym Adasiem. Przebalowaliśmy dziś u Dziadków i Cioci z mojej strony, bo małż mój poszedł był w Tatry dziś o 4 rano.
Tylko dzięki temu przetrwałam ten upalny dzień, że mogłam się wyspać (wyspana matka - szczęśliwe dzieci), mogłam się nie rozpływać od ciepłego ciałka Adasia, bo ten przytulał się do Cioci Oli, mogłam powiedzieć: jak będziesz miała go już dość, to powiedz. I chill. Tak, zdecydowanie tego potrzebowałam, zwłaszcza że nasz kochany maluch się rozżalił ostatnio. Odkryłyśmy, że powodem tego, mogą być dwie białawe, coraz jaśniejsze kropki na dziąsłach, dokładnie w miejscu, gdzie dorosły człowiek ma dolne jedynki. Czyli idą zęby.
Adaś, czemu tak szybko rośniesz?
Więc przebalowałam tak całe przed i popołudnie, a wieczorem wróciłam do domu i do zmęczonego małża, przygotowałam mu kąpiel, zrobiłam lemoniadę. Małż hyc do łóżka, Adaś hop do wanny, jedzenia i spania, a mama łapie za komputer. I też jest nadzwyczaj wykończona, chyba temperaturą. Jest niemożliwie gorąco, o 10 rano było 35 stopni w cieniu.
Rozszerzanie diety posuwa się naprzód - bobas wciąga już ok 8 łyżeczek marchewki z ziemniaczkami, i 2 razy dziennie po jakieś 3 łyżeczki jabłuszek. Kupa dziś była bardzo dorosła w związku z tym.
Od jutra próbujemy wprowadzać gluten z kaszką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz