Wreszcie dobra pogoda do życia! 27 stopni - jestem w stanie to wytrzymać bez zamykania się w lodówce. W związku z tym poszliśmy na spacer popołudniu, z nowym wózkiem i w ogóle. Wczoraj obtarły mnie moje ukochane japonki, więc dziś poszłam w jedną stronę na spacer w... tenisówkach i skarpetkach, ale zmądrzałam po 10 minutach i kupiłam nowe klapki nie-japonkowe. I ciasto z proszku "krówka" które właśnie jest w trakcie sięrobienia. Mmmm, pachnie krówkowo że hej!
Przy dzidzi ma dyżur dziś kochający tata, więc mama może popatrzeć jak tata się opiekuje. Na razie jesteśmy na etapie "Adaś marudzi bo już jest zmęczony, ale nie wolno mu zasnąć bo nie pójdzie spać po jedzeniu", i jest nieźle. Nikt nie płacze, nikt niczym nie rzucił, mama jest nieużywana. I tak miało być. Przed nami kąpanie - to będzie sprawdzian wytrzymałości!
Z ciekawych rzeczy, to przyszedł dziś mój prezent dla Małża, który zamówiłam miesiąc temu. Piękne, pokrojone, czarno-kolorowe wizytówki. Rano ledwo wyszłam spod prysznica a już zadzwonił kurier. No i dobrze.
Skończyliśmy pierwszy sezon Gry o Tron - łał, ale bez tłumacza, który czyta właśnie piątą część i wie kto jest kim byłoby mi ciężko załapać o co cho. Ale z tego co wiem, to tak ma być. Dobra, wracam do "sięrobienia" ciasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz