sobota, 15 marca 2014

Czas płynie wokół nas, nie zostawiając prawie żadnych śladów

Szalony czas małych-wielkich zmian może już wreszcie za nami. Małż dostał nową, etatową, pracę, której musiał (i będzie dalej) poświęcać dużo czasu. Ja zaczęłam kolejne praktyki. Adaś zaczął szaleć, krzyczeć, buntować się.
Praca z dziećmi z deficytami daje mi poczucie wielkiego, głębokiego spokoju. Uświadamia mi, jak wielkim szczęściem jest mój zdrowy syn. Jak wiele szczęścia mieliśmy te ponad dwa lata temu, jak bardzo źle mogło być. Jak bardzo inaczej. 
Z drugiej strony daje mi też siłę do przezwyciężania buntu naszego Urwisa, który ostatnio płacze i krzyczy nawet o to, że go chcemy rozebrać do kąpania (teraz myślę, że trzeba było go wsadzić w ubraniu), nawet o to, że skończyło się mleko a on akurat chce kako. Bardzo, już, TERAZ, i przypomina o tym co 5 sekund.
Praca i obserwowanie bardzo kompetentnej terapeutki u której jestem na praktykach daje mi wreszcie poczucie sensu. Kiedy ona opowiada mi o efektach, kiedy ja widzę, dosłownie widzę, efekty jej pracy - to wiem, że coś się zadziało i coś się dalej dzieje. Że ta praca ma sens. Że przełamywanie w dzieciach oporu, strachu, wreszcie - wspieranie - ma wielki sens.
Dlatego chcę być taka jak ona. Opanowana, spokojna, z poczuciem misji. Chcę tak pracować. Tak niby zwyczajnie, a tak niezwykle. Taki mam plan.

Z bardziej przyziemnych rzeczy, to w ostatnim tygodniu prawie nie wychodziliśmy z palala, czyli placu zabaw. Adaś pięknie dzielił się z innymi dziećmi nawet swoją wywrotką. Raz tylko dostał piaskiem w twarz, ale tak szczerze mówiąc - należało mu się.
Spędzamy teraz we dwoje dużo czasu. Po pierwsze dlatego, że Małż pracuje, a po drugie dlatego, że tęsknię za nim na samą myśl, że od września być może pójdzie do przedszkola. Rozglądamy się, bo choć Mały jest ze stycznia 2012 roku, to jest cień szansy, że go przyjmą. Byliśmy na dniu otwartym w najbliższym nam przedszkolu (gdzie byłam rok temu na praktyce) i Adaś był zachwycony. Paniami, zabawkami, innymi dziećmi. Pierwszy do zabawy, ostatni do wychodzenia.

Z ważnych i pięknych rzeczy - Adaś narysował swój pierwszy w miarę konkretny rysunek. Płakałam ze wzruszenia kiedy rysował i opowiadał co rysuje, a potem opowiedział jeszcze raz jak skończył. Moi drodzy, oto AUTOBUS.


Dla tych, co się nie znają na dziecięcej sztuce objaśniam, że autobus jak trzeba ma:
- koła (jedno trójkątne)
- pana kierowcę z lewej strony
- drzwi z prawej strony.
Co prawda jeszcze nie widziałam autobusu, który jadąc "w lewo" miałby widoczne drzwi, ale to nic. Piękne dzieło, pierwsze takie w naszej dość bogatej już kolekcji.