niedziela, 5 stycznia 2014

Hold, heart, don't beat so loud...

Z Adasiem lepiej. Zachowuje się jak gdyby nigdy nic się nie stało. Najbardziej dziwi mnie to, że nie odkleja sobie plastra, nie denerwuje się na niego - przynajmniej jeden problem z głowy. Jedynie przy jego zmianie płacze i wyrywa się, zapewne przez "cudowne" wspomnienia.
Z okazji tego, że Mały wyjechał rano dziadziu auto ziuziu am-am, mieliśmy okazję ogarnąć dom bez obawy, że za pięć minut będzie bałagan. Umyłam okna, podłogę, lustra, puściłam trzy prania, a Małż umył górę naczyń i odkurzył. I porządek był pięć godzin, dopóki Pan Adam nie wrócił do domu ;-)
Jeszcze tylko cztery dni i ściągniemy paskudne szwy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz