czwartek, 2 stycznia 2014

Poświątecznie

Dużo wody upłynęło, dużo czasu, dużo myśli od ostatniego wpisu. To nic, wszystko nadrobię.
Najpierw o Świętach. Spędziliśmy je z rodziną, jak należy. Każdy dzień u kogoś innego, a i w przerwie świąteczno-noworocznej nie próżnowaliśmy.


W Wigilię najpierw był długi spacer powiązany między innymi ze smakowaniem śniegu/szronu osiadłego na ławkach na Plantach.


Znaleźliśmy w końcu sposób na uśmiechniętą minę Adasia."Powiedz ładnie: Ola" to nasz sekret ;)


Po drodze wstąpiliśmy do kościoła oo. Franciszkanów, zobaczyć największą szopkę krakowską, która bodajże trzy lata temu zdobyła pierwsze miejsce w corocznym konkursie szopek.


Na koniec wylądowaliśmy na Rynku, oblężonym przez coroczny kiermasz świąteczny. Adaś załapał się na piernikowe serduszko, oczywiście z okazji imienin.


... a tak wygląda mina Adasia, kiedy się mu powie "Adasiu, uśmiechnij się!"... W każdym razie, zdjęcie wprost z wigilijnej kolacji, mucha jest i biała koszula, niedługo później uchlapana barszczem - mimo zabezpieczeń w postaci śliniaka, ręcznika i dwóch papierowych serwetek.


Boże Narodzenie rozpoczęliśmy od spaceru po tradycyjnej trasie: kaka, smok, wawl a na koniec ruchoma szopka w kościele oo. Bernardynów. Adaś stał jak zaczarowany, nie mogliśmy go oderwać od barierki.


Popołudniu tradycyjny obiad u Babci Bo i Dziadka Toma. Jedyne ujęcie Adasia przy choince w tym roku. Skandal.

Drugi dzień Świąt spędziliśmy najpierw w podkrakowskiej miejscowości, u rodziny ze strony Małża, następnie wracając stamtąd wstąpiliśmy do Cioci Halinki żeby spotkać się z moją kuzynką i jej małą Karolinką. Mała już nie taka mała, bo ma prawie 9 miesięcy (jutro kończy)! Adaś ją przytulał, chciał nosić, buziaki dawał, ale najbardziej podobało mu się bujanie w jej jeszcze małym foteliku samochodowym. Na koniec tego długiego dnia pojechaliśmy do drugiej Dzidzi w rodzinie - małego Boryska, który kończy zaraz 8 miesięcy. Adaś ponownie zachwycony rolą starszego brata...

Pierwszy dzień po Świętach również spędziliśmy w rozjazdach - najpierw na spacerze po parku przy Dworku Białoprądnickim z Prababcią, a tam masa atrakcji - kaczki, przelatujące nisko samoloty, przejeżdżające karetki, śmieciarki, a nawet wóz strażacki! Potem pojechaliśmy do Rabki odwiedzić naszego świadka ze ślubu, Marcina. Adaś obrobił im choinkę z połowy pierniczków, które na niej wisiały... Ogólnie dieta naszego dziecka przez Święta pozostawiała dużo do życzenia, i teraz bardzo tego żałuję. Nie pozwolę już na taką samowolkę przy następnych okazjach, bo z dziecka, które jadło wszystko bez mrugnięcia okiem Adaś zmienił się w słodkożernego potworka. Pogardził nawet jajecznicą!

Drugi dzień po świętach spędziliśmy z Dziadkami, a w niedzielę to do nas przyszli goście. I tak doczłapaliśmy do Sylwestra, po drodze jeszcze w poniedziałek zaliczając drugą część Hobbita w kinie.
Przełomową noc spędziliśmy u znajomych, uprzednio ułożywszy do snu Adasia u Cioci i Babć mieszkających bardzo niedaleko.

Z nowości: Adaś mówi anioniu czyli "aniołek", ojaja czyli "Mikołaj" oraz okopaja czyli, jak łatwo się domyślić, "koparka". Wczoraj umierałam z niewyspania po Sylwestrze. Małż zlitował się, wziął Małego o 18 na spacer, nakazując mi iść spać. Oto co się wydarzyło:

Małż: połóż się zaraz do łóżka, bo normalnie padniesz!
Ja: no już, chociaż za wami zamknę drzwi...
Adaś: Mama! A-a-a! - i zaprowadził mnie za rękę do sypialni ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz