wtorek, 12 lutego 2013

Złości i płacze


Adaś już prawie wychodzi sam na kanapę. Wystarczy lekko przytrzymać mu pupę i już jest na górze. Cieszy się z tego jakby wygrał w totka ;)
Ostatnio jest też bardzo humorzasty - jeśli coś, nawet najmniejsza rzecz, pójdzie nie po jego myśli od razu wpada w szał. Drze się, wali głową w podłogę/ścianę/szafkę w zależności od tego, co ma pod ręką, i mocno płacze. Nie wiem skąd w nim tyle złości. Staramy się odwracać jego uwagę albo mocno przytulać i pocieszać, ale na niewiele to się zdaje. Najczęstsze czynniki szałotwórcze: niemożność otworzenia lodówki (wczoraj wieczorem założyliśmy blokadę. Po całym dniu łażenia do niej po Adasia, który bez wysiłku otwiera ją i wyjmuje różne rzeczy. Zero reakcji na "nie wolno"), każde "nie wolno", próba wejścia na coś zakończona niepowodzeniem, za szeroki stolik zagradzający półkę z książkami (no i nie da się sięgnąć - dramat). Długo by wymieniać. Co robić? "Nie wolno", przenoszenie go w inne miejsce, pokazywanie zabawki, zagradzanie własnym ciałem - jak płachta na byka. Im bardziej nie wolno, tym głośniej wyje, wyjec nasz mały.
Dziś się też wściekał kiedy jadł obiad. Ciocia go karmiła, ale zabrał jej łyżeczkę (!) i próbował jeść sam. Nie umie nabierać jedzenia, więc tylko wsadzał łyżeczkę w obiad i wyjmował praktycznie pustą. I do buzi. A brzuszek pusty, więc trzeba krzyczeć. Jak Ciocia niedajbóg łyżeczkę przechwyci - koniec jedzenia. Ryk, krztuszenie się, gile do pasa... Na taką scenę trafiłam, kiedy wróciłam do domu, więc łatwo wyobrazić sobie moją minę ;)
Dzisiaj też pierwszy raz odeszliśmy od naszego "schematu żywienia". Kaszkę z drugiego śniadania wymieniliśmy na bułeczkę z masłem. Owoce z podwieczorku na kluski leniwe. Ugotowałam mu przedwczoraj krupniczek - bez większych nadziei na sukces w jedzeniu, ponieważ do tej pory miał w dużym poważaniu domowe jedzenie, ale pozytywnie mnie zaskoczył. Przedwczoraj i wczoraj wciągnął prawie na raz. Na jutro czeka już pomidorowa. Ależ ze mnie kuchareczka!

2 komentarze:

  1. U nas jest podobnie, Kuba też krzyczy jak coś jest nie po jego myśli, ale nie wali głową w nic tylko zaraz siada na podłodze i krzyczy. Przeczytałam gdzieś że trzeba od razu odwracać jego uwagę i coś mu pokazywać i zagadywać. Nie od razu zaczeło to skutkować ale po którymś z kolei razie pomogło. Podobno samo mówienie "nie wolno" nie wystarczy i to rzeczywiście prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :-) My też staramy się odwracać uwagę, ale ten mały uparciuch często nie daje się tak podejść ;) Przekręcał nam kurki od kuchenki (mamy płytę) i na to pomogło "nie wolno", machanie palcem i odnoszenie w inne miejsce wyjącej bestii ;) Już nie rusza, ale kilkadziesiąt razy musieliśmy powtarzać.

      Usuń