niedziela, 10 marca 2013

Wiosenne nowości


Wiosna za pasem, najwyższy czas zacząć spełniać noworoczne postanowienia! Zaczęłam łagodnie, od zakupów. Wybrałam się do Mydlarni Franciszka w zasadzie przypadkiem - popatrzeć, powąchać, pomarzyć... i na zabój zakochałam się w kilku kosmetykach.
Po pierwsze - balsam z masłem shea, na wagę, o zapachu Olong (chińska herbata). Czytałam różne opinie, ale przychylam się do tych pochlebnych. Świetnie nawilża i zmiękcza skórę, a dodatkowo ten zapach... Wcieram codziennie na noc a rano oglądam efekty. Na razie jestem zachwycona.
Po drugie - czarne mydło, czyli savon noir. Zacznijmy od konsystencji: zupełnie jak mocno ciągnący się karmel. Ma to swoje wady (ciężko wyciągnąć z pojemnika), ale jest bardzo przyjemne w dotyku. Używam na razie jedynie do oczyszczania twarzy, jednak można też zostawić na dłużej i użyć jak peelingu enzymatycznego. Skóra zrobiła się zdecydowanie gładsza i przez cały dzień utrzymuje się uczucie czystości. Może to zasługa eukaliptusa, bo właśnie z takim dodatkiem wybrałam czarne mydło.
Kupiłam również ałun - czy ktoś coś o nim słyszał? Może ktoś używał? To jest moje odkrycie roku, absolutny hit. Używam go zamiast dezodorantu - wedle ulotki jest aktywnym środkiem regulującym wydzielanie potu. Nie zatyka porów, nie zostawia śladów. Wszystko się zgadza! Może służyć też do ekspresowego zabliźniania niewielkich ran (np. po zacięciu się), łagodzenia ukąszeń owadów... Sprawdzimy go na wszystkie sposoby przez lato.
Od czwartku zaczynam pilates - trzymajcie kciuki.

Dziś usypiałam Adasia 2 godziny. W nocy z piątku na sobotę dostał kataru. Co jest dziwne, przez dzień nawet nie siorbnie nosem, a wieczorem prawie nie może oddychać. Dziś z bezradności, złości, zmęczenia i natłoku pracy czekającego za ścianą nakrzyczałam na niego, poryczałam się, zostawiłam samego w ciemnym pokoju... Teraz jest mi strasznie wstyd :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz